Autorka zbioru opowiadań "Karaluch w uchu", blogerka: https://agnieszkazak.com
Ta książka podobała mi się dokładnie do połowy. Mimo popełnionego morderstwa nie był szczególnie ciężki, postaci oddawały się różnym rozrywkom, Kensington opowiadał legendy Aborygenów. Niewiele czytam książek dziejących się w Australii, więc opis realiów, historii i społecznych napięć był wyjątkowo ciekawy. Poza tym książka jest dobrze napisana i czyta się ją w ekspresowym tempie.
Tyle że w połowie dochodzi do kolejnego, wyjątkowo brutalnego i widowiskowego morderstwa, a bohaterowie zaczynają biegać w kółko jak kurczaki z obciętymi głowami. Totalny chaos. Jakbym przeskoczyła go innej książki, nagle zrobiło się mroczno i ciężko. A szkoda, bo miałam nadzieję na trochę lżejszy kryminał, gdzie nie epatuje się psychopatycznym seryjnym mordercą. Dlatego zresztą przestałam czytać serię Val McDermid, bo po pewnym czasie ta cała przemoc, szaleństwo i mentalne rany robią się męczące i nudne.
Wolałabym, żeby to była prosta historia o policjantach szukających mordercy młodej dziewczyny. Choć takiego obiecała mi pierwsza połowa książki. Potem dostałam nadmierne przekombinowanie i dziwne motywacje.
To nie jest zła książka. Jest nawet całkiem dobra. Ale gdyby ją ciachnąć na pół - byłby dwie lepsze.